niedziela, 31 sierpnia 2014

Początki, czyli jak uczyłem się grać w brydża.



Początki, czyli jak uczyłem się grać w brydża.
Zaczęło to się jakoś tak, że po prostu w moim rodzinnym domu grywało się w brydża. Mój ojciec, jego koledzy-Pan Mundek i Pan Zdzicho, wujo Rysiuńcio i starszy kuzyn Jędrek spotykali się nie rzadziej niż co 2 tygodnie i jak mawiała moja matka „rżnęli w karty”. To określenie i związane z tym skojarzenia, w  odniesieniu do brydża, było i jest wysoce niesprawiedliwe. Ma bardzo negatywną konotację i jestem absolutnie przekonany, że bardzo niekorzystnie wpłynęło na rozwój i popularność tej gry. Należy jednak podkreślić, że złość matki nie była zbyt głęboka, z racji tego, że zawodnicy powstrzymywali się dzielnie od jakiejkolwiek „konsumpcji” w trakcie gry. A do abstynentów oni nie należeli, oj nie.
W tej sportowej atmosferze, jako malec niespełna dziesięcioletni, lubiłem obserwować grę w brydża. Zaciekawiła mnie bardzo. Na początku nic z tego nie rozumiałem i na domiar złego wszystkie moje dociekliwe pytania, jako że dotyczyły aktualnie granego rozdania, kończyły się zwykle opryskliwym „milcz smarkaczu!”, ponieważ groziły ujawnieniem rozkładu kart. Ale nie zrezygnowałem. Usadowiłem się za plecami ojca, który to wydawał się być najlepiej zorientowany w arkanach tej gry. Ojciec był niezwykle małomówny. Czasami, komentując zagrania, wtrącał lakoniczne uwagi, które wyczuwałem , że były wysłuchiwane z szacunkiem przez towarzystwo przy stole. Siedziałem cicho, patrzyłem i słuchałem. Gra była fascynująca i powolutku zacząłem łapać o co w niej chodzi.
Przede wszystkim poznałem strukturę talii 52 kart, 4 kolory po 13 kart, nazwy i starszeństwo kart (walet starszy od 10), nazwy i hierarchię  kolorów(wymieniam od najmłodszego):   - trefl,   - karo,  - kier,       - pik oraz BA – bez atu. Zastrzegam, że prawidłowe używanie nazw i terminów brydżowych jest przez grających bardzo serio respektowane. Użycie np. słowa „czerwo” zamiast kier, czy „jopek” zamiast walet wystawia  początkującego adepta na pośmiewisko społeczności brydżowej. Ale  to właśnie podkreśla odmienność brydża od innych pospolitych gier karcianych.
Zorientowałem się, że jest to gra parami. W trakcie licytacji (każdy z czterech grających ogląda tylko swoje 13 kart) następuje wymiana  informacji pomiędzy partnerami, ujęta w ramy pewnych konwencji. Faza licytacji jest rodzajem aukcji, podczas której zawodnicy deklarują kolejno, zgodnie z kierunkiem ruchu zegara, wysokość (ilość lew) i miano (kolor uprzywilejowany-atutowy) kontraktu. Odzywka „pas” jest akceptacją ostatniej konstruktywnej deklaracji. Po trzech kolejnych pasach kontrakt zostaje ustalony. Jeśli np. jest to 3  - to oznacza, że para zadeklarowała wzięcie 3(wysokość kontraktu)+6=9 lew przy kolorze uprzywilejowanym- kierach. Rozgrywającym staje się zawodnik, który pierwszy zgłosił kiery, jego partner – „dziadkiem” a pierwszy wist wykonuje broniący, znajdujący się  po lewej stronie rozgrywającego.
Wistujący odkrywa jedną kartę( jej kolor definiuje kolor lewy), dziadek wykłada (odkrywa) swoje karty i jego rola intelektualna w rozdaniu kończy się. Po zwyczajowym namyśle i podziękowaniu, rozgrywający dysponuje dołożenie karty z dziadka, potem dokłada kartę prawy broniący a na końcu – rozgrywający (kolejność jak w zegarze). Istnieje obowiązek dokładania do koloru a w przypadku braku kart w kolorze lewy można dołożyć dowolną kartę, w szczególności atuta (nie ma obowiązku „przebijania”). Lewę bierze ta para, której zawodnik dołożył najstarszą kartę w kolorze lewy lub najstarszy atut. W następnej lewie rozpoczyna zawodnik, który wziął lewę poprzednią. W ten sposób odbywa się kolejna faza rozdania, czyli rozgrywka i wist, polegające na manewrach prowadzących do wzięcia  możliwie maksymalnej ilości lew przez rozgrywającego i przez broniących (w sumie lew jest 13). W sensie strategicznym rozgrywający dąży do realizacji zadeklarowanego kontraktu a broniący starają się mu przeszkodzić.
Siedziałem tak „na kornerze” z pół roku a moja wiedza zaobserwowana i wyrozumowana była niewiele większa niż poziom podanych elementarnych zasad gry.
 Aż tu pewnego wieczoru, zawodnicy milcząco wpatrywali się w puste krzesło, przeznaczone dla Pana Zdzicha –„Grubego”, który właśnie zaczął zapadać na zdrowiu (a wydawało mi się, że zdrowie to ma „pancerne”, skoro jako komandos przeżył nieudany desant pod Arnhem z polską dywizją generała Sosabowskiego, w czasie II wojny światowej). Posiadanie telefonu w owych czasach (koniec lat pięćdziesiątych) było jak dzisiaj złapanie bozonu Higgsa a Pan Gruby mieszkał w Warszawie. I nagle, jak grom z jasnego nieba, usłyszałem głos wuja Rysiuńcia i zdanie, kierowane do mnie, a  wygłoszone tonem nie znoszącym sprzeciwu: „ Janek  siadaj! ”. I  tak się zaczęło. Co było dalej, z przejęcia nie pamiętam.

powitanie

Witam wszystkich! Będę starał się zamieszczać posty z informacjami co dzieje się w brydżu sportowym lokalnie w Wołominie, w Polsce i na świecie. Zamieszczam moje bazgraniny opublikowane już w wołomińskich Faktach i nie tylko. Można tam znaleźć trochę rad na temat jak uczyć się brydża. Jako arcymistrz i wyczynowy zawodnik 1 ligowy oraz instruktor brydża, służę swoim doświadczeniem. Proszę pisać i pytać śmiało. Zapraszam!